Symnatal pro baby cena – planowanie dziecka
/ /Moje dziecko się jąka cz.II

Moje dziecko się jąka cz.II

W naszym poprzednim artykule możecie znaleźć wiele cennych informacji dotyczących mrożenia letnich smakołyków. Nie jest jednak tajemnicą, że to nie jedyna metoda na zachowanie smaków lata. Warto wykorzystać również tzw. wekowanie oraz dowiedzieć się, czym jest tajemnicza tyndalizacja.

NA CZYM POLEGA WEKOWANIE I CO WŁACIWIE MOŻNA WŁOŻYĆ DO SŁOIKA?

Tak naprawdę o każdej porze roku możemy kupić warzywa i owoce. Jednak wiele mam zdaje sobie sprawę, że letnie maliny znacznie różnią się od tych, które możemy kupić zimą w hipermarkecie.

Dlatego właśnie wraz z nadejściem pierwszych dni jesieni warto zaopatrzyć się w zestawy słoików i przygotować pełną witamin spiżarnię. Dla niektórych temat ten jest jednak zupełnie świeży – należy więc wyjaśnić, na czym właściwie polega tzw. wekowanie.

Cała istota przygotowania odżywczej żywności na długie miesiące polega na odcięciu jej od świeżego powietrza i wykorzystaniu konserwującego działania pewnych składników. By jednak całość się udała i ostatecznie nie wylądowała w koszu, trzeba przestrzegać kolejnych etapów i wytycznych:

1. Słoiki, do których włożymy danie, muszą być dokładnie umyte, wyparzone i nie mogą posiadać żadnych uszczerbków. W przeciwnym razie ryzykujemy, że do środka dostanie się powietrze i cała nasza praca (oraz cenne składniki!) pójdzie na marne.

2. Bardzo istotne jest również dobranie odpowiednich zakrętek. Niektórzy proponują używanie tych po majonezie czy dżemie, my jednak zalecamy zakup nowych. Nie kosztują one dużo, a z pewnością nie będą w żaden sposób uszkodzone.

3. Danie, które chcemy utrwalić (np. marchewkową zupkę dla niemowlęcia), musimy zagotować – i wrzącą przełożyć do suchego słoika. Następnym krokiem jest jego odwrócenie i pozostawienie do ostygnięcia.

Uwaga! Wskazówką, że nasze smakołyki są dobrze zabezpieczone, jest wklęśnięcie zakrętki. Jeśli można nią „kliknąć”, oznacza to, że coś niestety poszło niezgodnie z planem.

Warto wiedzieć, że danie przygotowane w taki sposób można przetrzymać zaledwie kilka tygodni. Gdy zostało ci trochę zupki, którą szkoda wyrzucić – ta metoda jest wystarczająca. Jeśli jednak pragniesz zrobić prawdziwe, odżywcze zapasy na zimę – wypróbuj sposób, który nazywa się tyndalizacją.

Tyndalizacja jest tym, czym zajmowało się wiele naszych babć lub mam i co z pewnością warto wykorzystać w swojej kuchni. Dania, które zostaną poddane takiej obróbce z pewnością możesz podać swojemu dziecku kilka miesięcy później (oczywiście zawsze trzeba najpierw upewnić się, czy nie doszło do ewentualnego zepsucia). Jak zatem przedłużyć smak lata na tak długi czas?

Pierwszy krok tyndalizacji został omówiony powyżej. Jeśli wszystko przebiegło tak, jak powinno, można stwierdzić też z całą pewnością, że przełożone do słoików potrawy uległy „zassaniu”, należy odczekać do ostygnięcia, a następnie przegotować je trzykrotnie.

Przegotowanie potraw dla smyka musi odbywać się co 24 godziny. Rodzic, który podjął się tego wyzwania, powinien posiadać duży garnek – taki, w którym bez „dotykania się” zmieści się kilka słoików. Na spodzie garnka warto podłożyć miękką ściereczkę – zapobiegnie to potłuczeniu się szkła.

Nasza wskazówka – woda, w której będą gotowały się słoiki, powinna sięgać wysokości jednego centymetra przed zakrętką.

Uwaga! Jeśli twoje dziecko nie jest już niemowlęciem, a baraszkującym szkrabem – dopilnuj, by garnek ze słoikami stał poza zasięgiem małych rączek. Podczas gotowania się słoików będziesz zapewne kilkakrotnie odchodzić od kuchenki – ciekawski malec może w tym czasie pociągnąć za rączkę garnka.

Kiedy smaczne potrawy zostaną już w ten sposób zabezpieczone, należy umieścić je w chłodnym, suchym i przyciemnionym miejscu – posiadacze piwnicy z pewnością nie będą mieli z tym problemu.

DLA DOBRA DZIECKA – WARTO SIĘGAĆ PO SPOSOBY NASZYCH BABĆ

Pamiętajmy, że warto wykorzystać jesienne wieczory na zamykanie smaków lata. Chociaż czasem jesteśmy zmęczeni, to przecież chodzi o wyższe dobro – pełną witamin i składników odżywczych dietę naszych dzieci… i nas samych.

related post
Archiwa