Rate this post

Jeżeli jesteś rodzicem zbuntowanego, dwuletniego szkraba i z zegarkiem w ręku oczekujesz jego kolejnego przyjęcia urodzinowego w nadziei na cudowną przemianę – możesz się bardzo rozczarować. Niestety, bunt dwulatka to nie jedyny, choć zapewne najbardziej znany okres, w którym trudno jest zapanować nad ukochaną pociechą. Jak twierdzą specjaliści, trudne dla rodziców dni mogą trwać… aż do szóstego roku życia!

O ROZWOJU DZIECKA SŁÓW KILKA

Pięcioletni okres buntu – to brzmi strasznie i taka wizja może osłabić największe pokłady cierpliwości rodziców. Na szczęście, jak twierdzą psychologowie, trudny czas dla dziecka i jego rodziców nie jest jednostajny. Badania wskazują, że przez pierwsze sześć lat swojego życia każde dziecko w różnym stopniu przechodzi pewne fazy. I tak, średnio co pół roku rodzice mają do czynienia z widoczną zmianą u swojego dziecka – najpierw jest ono buńczuczne i nastawione na przekór, by za kilka miesięcy stać się słodką przylepą, pogodnie spełniającą prośby rodziców. Mija jednak kolejne pół roku i znowu nie poznajemy naszego malucha, który robi nam na złość, w dodatku metody, jakie wykorzystuje, wydają się być coraz to sprytniejsze, a dziecko trudniejsze we współpracy. To prawidłowy przebieg rozwoju, jednak wielu rodziców może być zmęczonymi tymi ciągłymi huśtawkami – w dodatku nie bardzo wiadomo, jak sobie z takim małym złośnikiem radzić. Wiedza znacznie ułatwia zrozumienie dziecięcych zachowań – czego zatem należy się spodziewać, zanim nasza pociecha skończy pięć lat?

DWA BIEGUNY EMOCJI, JEDEN TRZYLATEK

Jak twierdzą specjaliści, najczęściej występującym modelem rozwoju jest ten, kiedy dziecko „uspokaja się” na pół roku wkrótce po ukończeniu drugiego roku życia. Nagle staje się pomocne, wiecznie zadowolone i posłuszne. Rodzicom tym bardziej trudno jest przyzwyczaić się do kolejnej zmiany. Maluch, któremu bliżej jest już do czwartych urodzin, nagle zaczyna być bardzo rozchwiany emocjonalnie – potrafi w jednej sekundzie zapewniać, że ożeni się z mamą, by już po chwili stwierdzić, że jej nienawidzi. To całkowicie normalne – dziecko nie ma jeszcze kontroli nad emocjami, a intensywne przeżywanie wszystkiego, co dzieje się wokół, nieustannie mu ich dostarcza.

Trzylatek to mały człowiek, który z punktu widzenia dorosłych ma ochotę „rządzić” – wiele poleceń typu „nie patrz!” czy „nie mów do mnie!” potrafi wprawić rodziców w osłupienie czy nawet rozzłościć. To jednak nic innego, jak pewnego rodzaju próba sił – dziecko sprawdza, na jaki ton może sobie pozwolić, jakich słów użyć i jakie będą reakcje rodziców na jego zachowanie. Taki mały test, który trzylatek urządza sobie i rodzicom, przypomina w dużej mierze ten robiony przez dwulatka, z tą różnicą, że trzylatek zamiast rzucania się na podłogę, coraz częściej używa słów.

Trzyletni smyk to mały egocentryk. Kocha być w centrum zainteresowania, a jeśli tak nie jest, stara się to zmienić przeróżnymi metodami. Przerywanie rozmów, krzyk, dłubanie w nosie czy ciągnięcie za ubranie – wszystko, byle tylko zwrócić na siebie uwagę.

CZTEROLATEK, CZYLI ZBYT GADATLIWY WULKAN ENERGII

Czteroletnie dzieci w większości przypadków świetnie posługują się mową, lecz nie zawsze wiedzą, czego mówić nie powinny. Krótko mówiąc, niejeden rodzic energicznego malucha nie jeden raz czuł na policzkach rumieńce zawstydzenia, kiedy to pociecha zaprezentowała, zdaje się, wszystkie znane sobie wyrazy w najmniej odpowiednim momencie. Przekleństwa, obelgi i wulgarne słowa (których rodzice z całą pewnością nie używają) wprawiają w osłupienie, a maluchowi dostarczają satysfakcji związanej ze zwróceniem na siebie uwagi i zszokowaniem towarzystwa. W dodatku, by było tego mało, czterolatek mówi… ciągle. Wielu rodziców pociechy w tym wieku ma wrażenie, że ich syn czy córka wyrzucają z siebie słowa bez przerwy, w dodatku są to albo słowa brzydkie, pełne złości, albo… nieprawdziwe, bo w głowie czterolatka wyobraźnia wręcz szaleje. Wszystko to, w połączeniu z wielką ruchliwością dziecka czteroletniego sprawia, że jego rodzice czasem czują się bardzo, bardzo zmęczeni.

JA, JA I JESZCZE RAZ JA, CZYLI WITAJ PIĘCIOLATKU

Choć egocentryzm można zauważyć już u trzylatka, dopiero w wieku 5-6 lat jest on w prawdziwym rozkwicie. Dziecko w tym wieku pokonuje kamień milowy swojego rozwoju – oto bowiem już nie mama i nie tata są najważniejsi – to samo dziecko ma być w centrum, jeśli nie świata, to chociaż domu rodzinnego. Stąd biorą się też przeróżne wymagania oraz reakcje. Pięciolatek uważa, że należy mu się absolutnie wszystko, także to, co jest własnością innego dziecka – jednocześnie sam nie chce dzielić się niczym, co ma. Dodatkowo, maluch w tym wieku powoli już odkrywa sztukę manipulacji, zaczyna kłamać dla osiągnięcia celu.

Rodzice pięciolatka wolnym krokiem schodzą z piedestału, będąc jednocześnie adresatami wszelkich pretensji. Zdaniem dziecka, to właśnie oni są przyczyną wszelkich niepowodzeń oraz niespełnionych planów. Zachowanie w tym wieku, według wielu psychologów, jest bardzo zbliżone do postępowania dwuipółlatka. Ciągłe „nie!”, połączone z gwałtownymi emocjami, dyskusje i kłótnie, jednym słowem – bunt.

Dla rodziców dziecka w wieku lat pięciu dużym zaskoczeniem może być zmiana zachowania w nocy. Śpiąca dotąd spokojnie pociecha zaczyna przychodzić do łóżka rodziców, prosi o włączenie światła, wyraźnie zaczyna się czegoś bać. Powodem najczęściej jest wybujała wyobraźnia, pracująca na najwyższych obrotach, kiedy tylko przychodzi pora odpoczynku.

BY BUNT BYŁ TYLKO ETAPEM ROZWOJU

Wychowywanie dziecka to rzecz niezwykle trudna. Rodzice, których dzieci wyrosły już z wieku niemowlęcego, z błogością wspominają problemy, którymi były „tylko” odparzenia. Prawdziwym wyzwaniem jest zmierzenie się z kształtowaniem nawyków i pewnych cech charakteru u młodego człowieka, a także postaw, którymi będzie się on kierował w swoim dorosłym życiu. Rodzice stają przed dylematami, jak reagować na różnego typu zachowania by zachowania z okresu buntu nie stały się nawykiem? Czy posłuchać koleżanki, która mówi – „udawaj, że nie widzisz, znudzi mu się”, czy może mamy, radzącej tłumaczyć, tłumaczyć i jeszcze raz tłumaczyć? Cóż, nie ma złotego środka, tak jak i nie ma takich samych dzieci. Jednocześnie trzeba pamiętać o kilku bardzo ważnych zasadach.

Dziecko musi wiedzieć, że postępuje źle i dlaczego jego zachowanie nie jest właściwe. Uwzględniając ten wymóg, wybranie opcji: „Nie zwracaj uwagi” nie będzie dobrym rozwiązaniem i dotyczy to zarówno przeklinania czterolatka, jak i ostrego, rozkazującego tonu z ust trzyletniego smyka. To, że jako dorośli ludzie doskonale rozumiemy, że takie czy inne zachowania wynikają z pewnego etapu rozwoju, nie znaczy, że nie mamy na nie reagować – właśnie nasze tłumaczenia i konsekwencje powodują, że etap będzie tylko etapem, a nie… charakterem.

Żelazną zasadą wychowania jest konsekwencja. Choć dla niektórych może zabrzmieć to srogo, nie musi tak być. Spokojne słowa: „nie podoba mi się to, co robisz/mówisz – jeśli będziesz dalej tak robił, za karę nie obejrzysz bajki” powtarzane za każdym razem pomogą osiągnąć efekt znacznie szybciej, niż system, w którym raz mama czy tata krzyczy, a innego dnia zaczyna się śmiać.

Jak reagować na egocentryzm i egoizm pięciolatka? To pytanie dręczy wielu rodziców. Trzeba pamiętać, że pięcioletnie dziecko to już nie maluszek – rozumie już większość rzeczy, które tłumaczymy. Można więc wprowadzić pewne zasady, których małe dziecko nie zrozumie – jeśli ty nie pozwolisz bawić się swoimi zabawkami innym dzieciom, nie wolno ci ruszać ich zabawek. Ważne jest, aby dziecku w tym wieku przedstawiać jak najczęściej punkt widzenia innej osoby – by uczyć je empatii. Z drugiej strony, rozumiejąc, że jest to pewien etap, a nie złośliwość, nie wymagajmy za wszelką cenę od naszej pociechy, by dzieliła się swoimi kredkami, jeśli strzeże ich jak skarbu, a pisaków innych dzieci wcale nie chce. Ma do tego prawo, to jego rzecz, a w tym wieku ma to bardzo duże znaczenie.

Okres, kiedy rodzice przestają być najważniejsi, nie należy do przyjemnych, stąd też wzmożona złość mamy i taty na zachowania pięciolatka. Dodatkowo, kiedy dziecko się buntuje, a jedynym słowem, które wydaje się padać z jego ust, jest pełne gniewu „nie!”, rodzice mogą czuć się poirytowani. Pamiętajmy jednak, że choć wygląda to podobnie, bunt dwulatka i pięciolatka to nie to samo – starsza pociecha jest już pewniejsza tego, czego chce, nie mówi tylko na przekór rodzicom, jak robi to młodszy brzdąc. Nasze reakcje muszą być zatem inne – pięciolatek ma prawo do swojego zdania, jednak nie może krzyczeć na rodziców – i to za każdym razem powinien usłyszeć.

Także reakcja na kłamstwo musi być stanowcza. Jeżeli wiemy, że nie jest to fantazjowanie, lecz mówienie nieprawdy w jakimś konkretnym celu, koniecznie musimy wytłumaczyć córce czy synowi wszelkie konsekwencje płynące z kłamania. Najważniejsze, co musimy zrobić, to świecić przykładem – nie kłamiemy i nie chcemy być okłamywani. Pięciolatek jest w stanie zrozumieć nas, kiedy powiemy mu prostymi słowami, że kłamstwa prowadzą do braku zaufania. Warto przeznaczyć na taką rozmowę dłuższą chwilę – trzy zdania przy śniadaniu nie załatwią sprawy.

Okres życia dziecka trzy-, cztero- i pięcioletniego to jednak nie tylko okres wielkiego buntu. Wielu rodziców odnajduje w tym wieku najpiękniejsze, a bardzo często najśmieszniejsze momenty rodzinnego życia. Dziecko jest ciekawe, energiczne i optymistyczne, zarażając wszystkich wkoło swoim ujmowaniem rzeczywistości. Dlatego też, by stan taki trwał jak najdłużej, trzeba pomóc trochę malcowi w jego intensywnym rozwoju. Cały dzień bez przeklinania? Super, idziemy do kina, bo przecież z tak kulturalnym synem/córką będzie to czysta przyjemność. Bunt na pokładzie? To może zamiast rozkazu – zakład, czy maluch zdąży się ubrać w 10 minut. Wiele zależy od inwencji twórczej i pomysłowości rodziców. Przy odrobinie wyobraźni i zrozumieniu, ze są to tylko etapy rozwoju, a nie złośliwość – nawet i ten trudny czas stanie się wyjątkowym.