Każda z przyszłych mam pragnie, by jej poród odbył się wręcz książkowo. I bynajmniej nie chodzi o książki z cyklu: „Komplikacje porodowe”. Niemniej, czasem pomoc naturze jest konieczna – wtedy właśnie lekarze decydują o użyciu kleszczy położniczych. Straszne w nazwie i z opowieści – czy rzeczywiście jednak ich użycie oznacza dla rodzącej przeżycie porodowej traumy? Zapraszamy do lektury.
NA CZYM POLEGA PORÓD KLESZCZOWY?
Choć w Polsce kleszczy położniczych używa się tylko przy około 6% wszystkich porodów, warto wiedzieć, na czym taki zabieg polega. Kleszcze są zatem metalowym przyrządem, składającym się z dwóch zaokrąglonych ramion połączonych zawiasem. Kiedy wymaga tego sytuacja, po kolei wprowadza się każdą z części do kanału rodnego kobiety. Po tym, jak obejmą one główkę noworodka, lekarz delikatnie zaciska zawias i wraz z każdym kolejnym skurczem ostrożnie przesuwa dziecko w stronę pochwy.
WSKAZANIA DO ZABIEGU
Użycie kleszczy położniczych podczas przychodzenia dziecka na świat ma swoje poważne uzasadnienie – jest nim ochrona dziecka oraz matki przed poważnymi komplikacjami związanymi z trudem porodu. Najczęściej ich ryzyko powstaje, kiedy maluch jest już w kanale rodnym (co uniemożliwia przeprowadzenie zabiegu cesarskiego cięcia) i:
1. rodzącej odeszły wody płodowe w kolorze zielonym
2. w trakcie akcji porodowej doszło do wypadnięcia pępowiny
3. czynność serca u płodu lub matki jest nieprawidłowa
4. zbyt wcześnie odkleiło się łożysko
5. poród trwa już bardzo długo, matka jest wyczerpana i nie może już przeć
6. stan zdrowia rodzącej pogarsza się na skutek przedłużającego się porodu.
Warto wiedzieć, że nie zawsze (nawet mimo wyżej wymienionych wskazań) można użyć kleszczy położniczych. Taki zabieg jest wykluczony w momencie, kiedy szyjka macicy rodzącej nie jest w pełni rozwarta – w takim przypadku użycie kleszczy groziłoby uszkodzeniami pochwy i krocza, i samej szyjki macicy. Od takiej formy „wydobycia” dziecka odstępuje się także w sytuacjach, kiedy dziecko nie znajduje się jeszcze w dolnym odcinku kanału rodnego, maluch ułożony jest inaczej niż główką w dół, kiedy macica jest zbyt wąska, a także w przypadku porodu przedwczesnego. Warunkiem koniecznym dla przeprowadzenia porodu kleszczowego jest także ten, by płód był żywy.
OBAWY RODZĄCYCH I MOŻLIWE KOMPLIKACJE
Przyszłe mamy bardzo obawiają się porodu kleszczowego. Jest to całkiem zrozumiałe, ponieważ to z pozoru dość brutalna forma pomocy przy przyjściu dziecka na świat. W rzeczywistości jednak użycie kleszczy bardzo często pozwala uniknąć niedotlenienia płodu oraz wszelkich innych powikłań związanych z przedłużającą się akcją porodową. Nie oznacza to niestety, że zabieg ten nie stwarza żadnego zagrożenia. Najczęstszym jest na szczęście powstanie drobnych otarć naskórka oraz siniaków na główce noworodka. Znacznie rzadziej dochodzi natomiast do takich powikłań jak uszkodzenie nerwu twarzowego, porażenie splotu ramiennego czy krwawienie wewnątrzczaszkowe.
Trzeba podkreślić także, że tego typu obrażenia są związane nie tyle z samym użyciem kleszczy położniczych, co ze zrobieniem tego w niewłaściwy sposób. Dlatego właśnie w Polsce jedyną osobą, która może przeprowadzić zabieg jest doświadczony lekarz.
PORÓD KLESZCZOWY – I CO DALEJ?
Poród kleszczowy wiąże się z większym obciążeniem dla matki i dziecka – dlatego oboje dłużej dochodzą do zdrowia. Młoda mama, na skutek większego niż zwykle rozcięcia krocza potrzebuje więcej czasu na rekonwalescencję. Dla malucha z kolei normą jest wykonanie badania USG główki, a także gojenie się drobnych otarć czy siniaków.
Przy dobrze wykonanym zabiegu użycia kleszczy położniczych to tak naprawdę… jedyne niepożądane skutki uboczne dla matki oraz dziecka. Choć poród kleszczowy przeraża, trzeba pamiętać, że do poważnych jego komplikacji dochodzi bardzo rzadko. Znacznie częściej natomiast użycie kleszczy ratuje życie i zdrowie matce lub/i dziecku.